Czy chcielibyście podróżować samochodami po mieście w tempie rowerów? Statystycznie i tak nie jedziecie szybciej. A czy Unia Europejska ma prawo ustalać, jakie mają być ograniczenia prędkości na terytorium poszczególnych krajów członkowskich? Okazuje się, że tak. Jeśli inicjatywa powzięta przez grupę „30km/h – ulice przyjazne życiu!” zakończy się sukcesem, samochody właśnie w takim tempie będą musiały jeździć po miejskich ulicach.
Obecnie tempo 30 (czyli strefa uspokojonego ruchu) to 70 procent całej siatki drogowej Berlina. Jak te liczby wyglądają w Polsce? Nie trzeba pisać, że proporcje w najlepszym przypadku są zupełnie odwrotne.
Uspokojony ruch uliczny sprzyja innym uczestnikom ruchu: nie trzeba budować wzdłuż takich ulic dróg rowerowych, bo jazda na nich jest na tyle bezpieczna, że spokojnie mogą z niej korzystać rowerzyści. Poza tym nawet ewentualna stłuczka skończy się dużo mniejszymi obrażeniami. Jednak czy to, że uspokojony ruch sprawdza się na osiedlowych jednopasmówkach oznacza też, że musi być dobrym rozwiązaniem na głównych arteriach wielkich miast? Na szczęście na nich wciąż będzie można ustawić znaki dopuszczające większą prędkość.
Europejskie stowarzyszenia zrównoważonego transportu chcą pójść dalej, niż sprawdzające się w zachodnich metropoliach obecne rozwiązania i wprowadzić tempo 30 na ulicach miast w całej Unii, obowiązkowo dla wszystkich państw członkowskich.
Na razie dostały one oficjalne potwierdzenie z Komisji Europejskiej: ich pomysł jest zgodny z prawem unijnym. Teraz mogą zbierać podpisy pod europejską inicjatywą ludową. Jeśli będą miały ich milion, sprawą będą musiały się zająć europejskie instytucje.