Pytanie może średnio zasadne, bo jeśli już coś się robi, to i warto to wypromować. Także, gdy mówimy o turystyce rowerowej, która chociaż szybko w naszym kraju idzie do przodu, to jednak wciąż daleko jej do standardów z Europy Zachodniej. Ale zaraz? Może nie przesadzajmy?
Słyszeliście może o projekcie „Trasy rowerowe w Polsce Wschodniej”? To pomysł, aby wschodnią część kraju spiąć siecią dróg rowerowych, które będą miały znaczenie turystyczne, ale też stricte użytkowe. Nie wnikam w szczegóły, bo więcej znajdziecie chociażby tutaj.
Co jednak mnie w tym projekcie uderzyło, to jego koszty: może on kosztować około 270 milionów złotych. W sumie żadne pieniądze – na jedną większą inwestycję drogową w większym mieście wydaje się podobną kasę. To tylko pokazuje, jak infrastruktura drogowa jest tania.
Do czego zmierzam? Do projektu (słusznie) chce się podpiąć Jan Nowak, starosta Kazimierzy Wielkiej (miasteczko w świętokrzyskim, tak pomiędzy Kielcami a Krakowem), któremu marzy się trasa rowerowa,która właśnie Kraków i Kielce mogłaby spiąć. Według niego:
Trasa rowerowa Kraków Kielce będzie kosztować 20 milionów złotych.
Przy założeniu, że suma nie jest z kosmosu, to zestawimy ją z inną sumą, czyli tą, jaka ma być wydana na promocję programu „Trasy rowerowe w Polsce Wschodniej”:
Reklama projektu to 25 milionów złotych.
Moja propozycja to ograniczyć budżet promocyjny do 5 milionów, a uzyskanej nadwyżki zbudować trasę Kraków – Kielce. Albo jakąkolwiek inną. Gdy trasy już będą, wypromują się same. Niestety na ile znam fundusze unijne, domyślam się, że nie da się tego zrobić.