Rowerzyści, którzy jeszcze kilka miesięcy temu poparli Narodowy Program Poprawy Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego (zwany w skrócie programem stawiania fotoradarów), bo przecież „jeżdżący zgodnie z przepisami nie mają się o co obawiać”, teraz zaczęli psioczyć na to, iż policja zaczęła urządzać polowania na jeżdżących rowerem po chodnikach.
Cóż, skoro program poprawy naszego bezpieczeństwa fotoradarami nie przyniósł dostatecznych dochodów, trzeba go wspomóc programem poprawy bezpieczeństwa na chodnikach.
Trudno w tym momencie nie dostrzec co najmniej niekonsekwencji części rowerzystów (wszystkich z góry przepraszam za generalizowanie), którzy słusznie oczekują od innych użytkowników dróg stosowania się do przepisów, a sami nierzadko podchodzą do nich dość luźno, bo przecież „jazda po chodniku to nic złego, rower pieszego nie zabije, a poza tym na tej dróżce na asfalcie może mnie rozjechać pędząca ciężarówka”.
A o tym, że korzystanie z chodników nie jest tylko domeną rowerzystów niedzielnych czy początkujących, można przekonać się czytając chociażby dyskusje na facebookowym profilu Miast dla Rowerów. Okazuje się, że „lobby chodnikowców” jest dość liczne, chociaż na szczęście nie stanowi większości. Na szczęście też same organizacje rowerowe i w większości tematyczne portale pokazują, że da się jeździć po mieście rezygnując z jazdy po chodnikach. Nawet mimo kiepskiej infrastruktury rowerowej.